środa, 1 października 2014

Składniki kosmetyków: SLS i SLES

Dziś temat dla kobiet, choć nie tylko... kosmetyki... 

Pewnie wiele osób sądzi, że jako chemik powinnam bez mrugnięcia okiem cytować czy oceniać składy kosmetyków, ba, najlepiej by było gdybym sama sobie wytwarzała kremiki, żeliki itp.
Niestety, studia chemiczne nie przygotowują nas do tego, gorzej!... osoby które nie wybrały "kosmetycznej" specjalizacji nie miały nawet szans zobaczyć odpowiedniego laboratorium! 
Ja kosmetyków nie wybrałam, bardziej kręciła mnie metaloorganika ;) 
Jednak miałam szczęście na doktoracie na chwilę trafić do odpowiedniego laboratorium i "ukręcić" sobie krem nawilżający. 
Od tego momentu zaczęłam świadomie czytać składy komercyjnych kremów, a później, stopniowo, rozszerzałam swoje zainteresowania na inne produkty pielęgnacyjne. W ten sposób dowiedziałam się jakich substancji mam unikać, a jakich poszukiwać. 

Dziś natchnęło mnie na SLS i SLES, czyli sodium lauryl sulphate i sodium laureth sulphate
Co to jest? Internet wam powie, że są to związki powierzchniowo czynne, surfaktanty, czy emulgatory. 
A wyglądają tak:


Ale o co chodzi? 
Najprościej rzecz ujmując substancje te w kosmetykach działają jako środki myjące (detergenty), środki pianotwórcze, czy utrwalacze emulsji. Znajdziemy je m.in. w szamponach, mydłach, żelach do kąpieli i pastach do zębów. Niestety nie są to substancje przyjazne człowiekowi. 
Oba związki są drażniące, ponieważ usuwają ze skóry nie tylko brud i zanieczyszczania, ale też naturalny film ochronny. Przez to skóra narażona na działanie SLS lub SLES staje się sucha i podrażniona. Jeszcze gorzej działają na oczy!
Jednocześnie są to substancje niezwykle popularne, przede wszystkim ze względu na ich niską cenę (w końcu światem rządzi pieniądz!), czy dobre właściwości powierzchniowo czynne i pianotwórcze. Umożliwiają otrzymanie dużej ilości piany z małej ilości kosmetyku (wysoka wydajność - to wszyscy lubimy).
Zarówno SLS, jak i SLES były podejrzewane o działanie rakotwórcze. Wprawdzie nie udowodniono tego, co nie oznacza, że są nieszkodliwe. W detergentach zawierających SLES może pojawiać się w śladowych ilościach 1,4-dioksan, który to ma potwierdzone działanie kancerogenne.

Obu osławionych substancji powinny unikać szczególnie osoby ze skórą wrażliwą czy atopową, choć osobom ze zdrową skórą też mogą zaszkodzić. Na pewno nie są polecane dla dzieci i niemowląt. Dlatego nie wierzcie reklamom i zawsze sprawdzajcie skład kupowanego kosmetyku!
Pamiętacie starą reklamę szamponu dla dzieci, który "nie szczypie w oczy"? Jest cały czas w sprzedaży i ma w swoim składzie SLES. Nie zamierzam go jednak kupować by aplikować sobie do oczu.

Z ciekawostek:
SLS ma właściwości biobójcze, działa miejscowo jako antybiotyk.
Jest też repelentem przeciwko... rekinom :)
Przyciąga swoim zapachem niektóre gatunki owadów latających, po czym je zabija.
Do tego zaburza percepcje słodyczy, dlatego tuż po umyciu zębów inaczej odczuwamy smaki (a zawsze myślałam, że to przez mentol).
Smacznego.

1 komentarz:

  1. Oj zgadza się posiadanie wśród znajomych chemika znającego się na składzie kosmetyków to spore uff przy każdym zakupie. Ja jestem handlowcem więc głównie porównuje składy i producentów. Bardzo często okazuje się, że ten sam kosmetyk pojawia się w różnych sklepach pod inną nazwą, w innym opakowaniu i z różną ceną. Co do składu chemicznego produktu wielokrotnie zdarzało mi się pytać o radę "specjalistkę" bardzo często okazuje się, że produkty jak szampony odżywki do włosów mimo opisu do jakiego typu się nadają (farbowane, blond, z łupieżem itd.) w składzie różnią się tylko kompozycją zapachową. Czy to już oszustwo czy tylko zabieg marketingowy jak w przypadku napoju light i zero, które w składzie nie różnią się niczym? a tylko jeden z nich wypromowano na trunek dla prawdziwego faceta?

    OdpowiedzUsuń